Do Korzeni

O mnie

Jak twierdzi mama, czytać nauczyłam się sama z walającego się po domu elementarza, zanim nauczyłam się chodzić.

Gdy tylko dotarło do mnie, jakie możliwości to daje, nie przepuściłam już niczemu, co pachniało farbą drukarską (jej zapach, notabene, jest dla mnie jednym z piękniejszych, jakie istnieją).

Selektywność przyszła później – podobnie jak odkrycie radości tworzenia własnych rzeczywistości ze słów.

Słowo stało się moim narzędziem pracy – jako filologa obcego języka, tłumacza, pisarza, redaktora, copywritera, i – swego czasu – dziennikarza radiowego. Słowo pozwala mi pracować, gdziekolwiek jestem, a przemieszczam się stale. Moje nomadyczne życie wytycza mi ścieżki w różnych miejscach. To, że spotkaliśmy się tu i teraz, w tej przestrzeni, być może też jest tylko krótką szansą, bo za moment pochłonie mnie już coś innego.

Do Korzeni! Lena

 

Pasjonują mnie rzeczy, zajęcia, rzemiosła i miejsca nacechowane czymś, co nazywam pierwotnym sensem (teraz nastąpi przerysowany, ale obrazowy przykład. Praca rolnika ma dla mnie sensu więcej, niż kręcenie filmów na youtube o tym, że podkład rozświetlający A ma więcej drobinek złota, niż podkład B; las ma więcej sensu, niż park, a ocet z dzikich śliwek więcej, niż ten przemysłowy). Mam wielki szacunek do samowystarczalnych ludzi żyjących głębokimi wartościami, w symbiozie z naturą.

Nie rozumiem tworzenia bytów ponad miarę, dlatego chcę opisywać te, które same są miarą prostego, zdrowego i dobrego życia.

A zatem kto stoi za blogiem Do Korzeni?

Wystarczy spojrzeć na logo. Stalówka i korzenie nie zdradzą, że jestem wegetarianką, kocham góry, mgłę, mech, ceramikę i ludowe podania, ale i tak powiedzą Ci już bardzo wiele. I to musi wystarczyć, bo nie o mnie tu przecież chodzi.

Mów mi Lena. Stanowczo wolę ten wariant skrótu od Magdaleny.

Witaj.


Czytaj dalej…

Leny nie ma już wśród nas, przynajmniej nie w sensie w jakim była do tej pory. Odeszła 26-go czerwca 2019 roku.
Jej ostatni wpis na Blogu oraz posty na Instagramie mówią wystarczająco wiele.

Nie było jej dane napisać dłuższej historii swojego życia.
Pisać kochała najbardziej, więc niech słowa, którymi dzieliła tutaj pozostaną, aby były wartością dla innych.

Mąż Leny, Przemek

Fragment z ostatniego wpisu Leny na jej FB:

„Jedno bym Wam chciała powiedzieć: wszyscy umrzemy i chyba ciut łatwiej uzmysłowić sobie tę okoliczność, jeśli wcześniej nie żyjemy, jakbyśmy byli królami świata. Nie chodzi o to, by nie czerpać z życia pełnymi garściami, bo to właśnie bym teraz chciała wywrzeszczeć każdemu z Was w twarz.

Ale kiedy człowiek nigdy nie patrzy w gwiazdy, by zastanowić się, co skrywa ta druga rzeczywistość, ale by trzasnąć im i sobie kolejne zdjęcie na Instagrama – wówczas, tak mi się zdaje, boli o wiele bardziej, gdy pewnego dnia uderzy nas realna perspektywa własnego zniknięcia z tego świata.”